Pepito i Borys idą na siłownię

Pepito wiedział, że dziewczyny lubią umięśnionych facetów, a że on lubił dziewczyny, więc postanowił wyciągnąć Borysa na siłownię.

Borys oczywiście nie miał ochoty, bo właśnie zajmował się liczeniem listków na fikusie stojącym przy oknie, poza tym czekało go jeszcze wylizywanie sobie łap i leżenie na prawym boku. Miał więc dosyć napięty grafik. Pepito jednak nie dawał za wygraną i w końcu, Borys dla świętego spokoju się zgodził.

Chłopcy poszli zatem do pobliskiej siłowni, w której dwa rotwailery wyciskały ciężary. Jedna seksowna charcica trenowała na bieżni, a różowy bulterier z łańcuchem na szyi i chudą pinczerką u boku, przygotowywał swoje mięśnie do wysiłku, drepcząc w miejscu i zadając łapami ciosy w powietrzu.

– Chodźmy stąd – jęknął cicho Borys. Zaczął żałować, że dał się namówić, przecież od początku czuł, że to nie jest dobry pomysł.

Pepito jednak ochoczo wkroczył na salę, puszczając oko do seksownej charcicy, a ta aż pokraśniała z radości.

Borys poczłapał za nim zrezygnowany, nie wiedząc co ze sobą począć. Marzył o tym, żeby zapaść się pod ziemię, zniknąć, ale niestety, stał na samym środku i nic tego nie zmieniło. Rotwailery obrzuciły chłopców pogardliwym spojrzeniem, a bulterier fuknął, przyciągając pinczerkę bliżej swoje umięśnionej, różowej klaty. Pepito podszedł do jednej z maszyn, ale nie bardzo wiedział co się na niej robi, zrobił zatem zwrot o 180 stopni i już stał przy charcicy.

– Jak masz na imię piękna pani? – zapytał uwodzącym głosem. Charcica przeciągle wyszeptała:

– Loretta. – Piękne imię maleńka! Chodź, spadamy stąd, porywam Cię na spacer i obiecuję, że tak się wytarzasz w trawie, jak nigdy!

Loretta nie dała się długo prosić. Radośnie zeskoczyła z bieżni i już ich nie było.

A Borys stał na środku siłowni, łzy cisnęły mu się do oczu. Nie wiedział, czy ma usiąść, czy dalej stać, a na zrobienie choćby jednego kroku nie miał odwagi. Ze stresu zupełnie zaschło mu w gardle.

Nagle rozległ się huk i zaraz potem przeraźliwy skowyt:

– Auuuuuu! To jednemu z rotwailerów spadł ciężarek na łapę.

Korzystając z zamieszania Borys odwrócił się co sił pognał do domu. Gdy tylko znalazł się w pobliżu swojego ulubionego fikusa, padł wykończony.

Dwie godziny później zadowolony z życia i wytarzany w trawie, wrócił do domu Pepito.

– Siłka jest jednak super! Pies się zaraz czuje jakoś tak inaczej, jak sobie trochę potrenuje…

Pepito wiedział, że dziewczyny lubią umięśnionych facetów, a że on lubił dziewczyny, więc postanowił wyciągnąć Borysa na siłownię.

Borys oczywiście nie miał ochoty, bo właśnie zajmował się liczeniem listków na fikusie stojącym przy oknie, poza tym czekało go jeszcze wylizywanie sobie łap i leżenie na prawym boku. Miał więc dosyć napięty grafik. Pepito jednak nie dawał za wygraną i w końcu, Borys dla świętego spokoju się zgodził.

Chłopcy poszli zatem do pobliskiej siłowni, w której dwa rotwailery wyciskały ciężary. Jedna seksowna charcica trenowała na bieżni, a różowy bulterier z łańcuchem na szyi i chudą pinczerką u boku, przygotowywał swoje mięśnie do wysiłku, drepcząc w miejscu i zadając łapami ciosy w powietrzu.

– Chodźmy stąd – jęknął cicho Borys. Zaczął żałować, że dał się namówić, przecież od początku czuł, że to nie jest dobry pomysł.

Pepito jednak ochoczo wkroczył na salę, puszczając oko do seksownej charcicy, a ta aż pokraśniała z radości.

Borys poczłapał za nim zrezygnowany, nie wiedząc co ze sobą począć. Marzył o tym, żeby zapaść się pod ziemię, zniknąć, ale niestety, stał na samym środku i nic tego nie zmieniło. Rotwailery obrzuciły chłopców pogardliwym spojrzeniem, a bulterier fuknął, przyciągając pinczerkę bliżej swoje umięśnionej, różowej klaty. Pepito podszedł do jednej z maszyn, ale nie bardzo wiedział co się na niej robi, zrobił zatem zwrot o 180 stopni i już stał przy charcicy.

– Jak masz na imię piękna pani? – zapytał uwodzącym głosem. Charcica przeciągle wyszeptała:

– Loretta. – Piękne imię maleńka! Chodź, spadamy stąd, porywam Cię na spacer i obiecuję, że tak się wytarzasz w trawie, jak nigdy!

Loretta nie dała się długo prosić. Radośnie zeskoczyła z bieżni i już ich nie było.

A Borys stał na środku siłowni, łzy cisnęły mu się do oczu. Nie wiedział, czy ma usiąść, czy dalej stać, a na zrobienie choćby jednego kroku nie miał odwagi. Ze stresu zupełnie zaschło mu w gardle.

Nagle rozległ się huk i zaraz potem przeraźliwy skowyt:

– Auuuuuu! To jednemu z rotwailerów spadł ciężarek na łapę.

Korzystając z zamieszania Borys odwrócił się co sił pognał do domu. Gdy tylko znalazł się w pobliżu swojego ulubionego fikusa, padł wykończony.

Dwie godziny później zadowolony z życia i wytarzany w trawie, wrócił do domu Pepito.

– Siłka jest jednak super! Pies się zaraz czuje jakoś tak inaczej, jak sobie trochę potrenuje…