Pepito i Borys jadą pociągiem

– Wdech, wydech, wdech, wydech, wdech… o Boże zaraz zemdleję! – Borys stał na środku peronu i trząsł się jak galareta. Zamykał oczy i starał się nie patrzeć na to co się wokół niego dzieje – ten ruch, gwar, pociągi. Ciągle ktoś go potrącał, albo wpadał na jego wielką, czarną walizkę. Borys chwiał się, kręciło mu się w głowie, nie mógł złapać tchu. Gdy już się wydawało, że serce mu pęknie z przerażenia, Pepito pchnął go w stronę pociągu stojącego na peronie. – No już, wsiadamy! Przygoda czeka! Łap walizę i nie tamuj przejścia! Borys skupił się zatem na mozolnym przesuwaniu w stronę wejścia do pociągu wielkiej, czarnej walizki. Z trudem łapał oddech, ale tym razem nie z powodu narastającej paniki, ale ogromnego wysiłki.

Pepito tym czasem, machnął wesoło łapką w stronę uśmiechniętych spanielek, które z wdziękiem wskoczyły do wagonu i dodał z uśmiechem:

– Ach, wakacje! Ta pora roku ma sobie tyle lekkości, tyle swobody! Żyć się chce! – Uuuuchchch – to Borys sforsował kolejny stopień, taszcząc w łapach wielką, czarną walizkę. – Jakoś tak dużo wdzięku ma przyroda latem. Życie staje się jakby prostsze – ciągnął swe rozważania Pepito. – Auuuuu!!! – dobiegło spod wielkiej, czarnej walizki. – Borys, gdzie ty się podziewasz? Zniecierpliwił się Pepito.

A Borys mozolnie próbował wygramolić się spod wielkiej, czarnej walizki, która właśnie go przygniotła.

Pepito zaczął szukać wolnego miejsca, pogwizdując pod nosem. Wszedł do przedziału, przyjrzał się siedzącym w nim pasażerom i uznał, że towarzystwo rokuje na tyle dobrze, że można się w tym przedziale usadowić. Zajął miejsce przy oknie i z zapałem zaczął obserwować życie toczące się po drugiej stronie szyby.

– Mógłby pan uważać?! Żachnęła się otyła buldożka siedząca przy drzwiach, gdy Borys próbował wejść do przedziału wraz z wielką, czarną walizką. – Bardzo przepraszam! Zmieszał się Borys i cały poczerwieniał na pysku. – Nie chciałem pani nadepnąć – wił się przygnieciony własną niezgrabnością. – Ale w przejściu jest tak mało miejsca … – brnął dalej – Może gdyby pani trochę wciągnęła brzuch, albo nie wiem, może stanęła bokiem? – pogrążał się coraz bardziej – Co pan mi sugeruje? Że zajmuję za dużo miejsca?!!! Coś się panu nie podoba?! – buldożyca wstała, wypięła swoją wydatną pierś i fuknęła wściekła – kto to widział, żeby taki wielki sznaucer nie dał rady jednej walizce!

Złapała walizkę w dwie łapy i wrzuciła ją na górę. Po czym usiadła i obrzuciła Borysa pogardliwym spojrzeniem. Borys poczuł jak jego jąderka kurczą się do rozmiaru groszku, serce staje mu w gardle, a on sam marzy tylko o tym żeby zniknąć. Nie wiedział gdzie ma podziać swoje oczy i w ogóle co ma ze sobą zrobić. Z nadzieją spojrzał na Pepita, który ze słuchawkami w uszach podrygiwał w takt swojego ulubionego przeboju.

– I’m so sexy …ooooohhh, and so handsome…oooohhhh, and so full of charm…. – nucił sobie pod nosem.

– Wdech, wydech, wdech, wydech, wdech… o Boże zaraz zemdleję! – Borys stał na środku peronu i trząsł się jak galareta. Zamykał oczy i starał się nie patrzeć na to co się wokół niego dzieje – ten ruch, gwar, pociągi. Ciągle ktoś go potrącał, albo wpadał na jego wielką, czarną walizkę. Borys chwiał się, kręciło mu się w głowie, nie mógł złapać tchu. Gdy już się wydawało, że serce mu pęknie z przerażenia, Pepito pchnął go w stronę pociągu stojącego na peronie. – No już, wsiadamy! Przygoda czeka! Łap walizę i nie tamuj przejścia! Borys skupił się zatem na mozolnym przesuwaniu w stronę wejścia do pociągu wielkiej, czarnej walizki. Z trudem łapał oddech, ale tym razem nie z powodu narastającej paniki, ale ogromnego wysiłki.

Pepito tym czasem, machnął wesoło łapką w stronę uśmiechniętych spanielek, które z wdziękiem wskoczyły do wagonu i dodał z uśmiechem:

– Ach, wakacje! Ta pora roku ma sobie tyle lekkości, tyle swobody! Żyć się chce! – Uuuuchchch – to Borys sforsował kolejny stopień, taszcząc w łapach wielką, czarną walizkę. – Jakoś tak dużo wdzięku ma przyroda latem. Życie staje się jakby prostsze – ciągnął swe rozważania Pepito. – Auuuuu!!! – dobiegło spod wielkiej, czarnej walizki. – Borys, gdzie ty się podziewasz? Zniecierpliwił się Pepito.

A Borys mozolnie próbował wygramolić się spod wielkiej, czarnej walizki, która właśnie go przygniotła.

Pepito zaczął szukać wolnego miejsca, pogwizdując pod nosem. Wszedł do przedziału, przyjrzał się siedzącym w nim pasażerom i uznał, że towarzystwo rokuje na tyle dobrze, że można się w tym przedziale usadowić. Zajął miejsce przy oknie i z zapałem zaczął obserwować życie toczące się po drugiej stronie szyby.

– Mógłby pan uważać?! Żachnęła się otyła buldożka siedząca przy drzwiach, gdy Borys próbował wejść do przedziału wraz z wielką, czarną walizką. – Bardzo przepraszam! Zmieszał się Borys i cały poczerwieniał na pysku. – Nie chciałem pani nadepnąć – wił się przygnieciony własną niezgrabnością. – Ale w przejściu jest tak mało miejsca … – brnął dalej – Może gdyby pani trochę wciągnęła brzuch, albo nie wiem, może stanęła bokiem? – pogrążał się coraz bardziej – Co pan mi sugeruje? Że zajmuję za dużo miejsca?!!! Coś się panu nie podoba?! – buldożyca wstała, wypięła swoją wydatną pierś i fuknęła wściekła – kto to widział, żeby taki wielki sznaucer nie dał rady jednej walizce!

Złapała walizkę w dwie łapy i wrzuciła ją na górę. Po czym usiadła i obrzuciła Borysa pogardliwym spojrzeniem. Borys poczuł jak jego jąderka kurczą się do rozmiaru groszku, serce staje mu w gardle, a on sam marzy tylko o tym żeby zniknąć. Nie wiedział gdzie ma podziać swoje oczy i w ogóle co ma ze sobą zrobić. Z nadzieją spojrzał na Pepita, który ze słuchawkami w uszach podrygiwał w takt swojego ulubionego przeboju.

– I’m so sexy …ooooohhh, and so handsome…oooohhhh, and so full of charm…. – nucił sobie pod nosem.