Pepito i Borys nad morzem

– Yuhuuu! – zawył z euforią Pepito, rozbryzgując fale deską windsurfingową. Jego futerko było mokre od wody i wypłowiałe od słońca, a różowy język powiewał na wietrze. Pepito całym sobą chłonął otaczający go świat i rozkoszował ślizgiem po falach.

Był piękny, letni dzień, świeciło słońce i wiał przyjemny orzeźwiający wiaterek. Pepito praktycznie od przyjazdu nad morze nie wychodził z wody. Pływał wpław i na desce, pluskał się, nurkował. Patrząc na niego trudno było uwierzyć, że jest zwierzęciem lądowym.

W tym samym czasie Borys leżał na rozłożonym na plaży kocu i czytał książkę pt. „Andropauza u psów. 10 naturalnych sposobów na przejście suchą stopą przez słotną jesień życia”.

Kilka razy próbował wejść do wody, a raczej Pepito próbowało go wciągnąć, ale woda była taka… mokra, zimna. No i później to mokre futro, ten okropny zapach…

Przeciągnął się zatem leniwie na kocu, poprawił okulary słoneczne i wszedł w świat andropauzalnych zaburzeń erekcji. Westchnął ciężko na myśl o tym, że przed nim są już zaburzenia erekcji, a jeszcze nie przeżył szału namiętności. Znowu zrobiło mu się smutno i zachciało mu się płakać. Borys tęsknił bowiem za miłością. Całe swoje życie czuł się bardzo samotny, ale nigdy nie miał śmiałości w kontaktach z kobietami. Przerażały go swoją ekspansywnością, były takie pewne siebie, takie wyzwolone, a on taki nieśmiały i delikatny. Marzył o delikatnej, subtelnej istocie, która zrozumiałaby jego skomplikowaną duszę, gładziłaby go po szarym futerku, trzymałaby za łapę, a wieczorem zaparzyła ziółka. Ach to by było życie! Może przy takiej kobiecie mógłby się wreszcie zatracić w miłości? Może wreszcie poczułby potęgę namiętności?

Borys się rozmarzył, oczy zaszły mu mgłą i nie zauważył Pepita wychodzącego z wody i ciągnącego za sobą deskę z żaglem. Z rozmarzenia wyrwała go mieszanina wody i piasku, która spadła na niego i na akapit o wczesnych objawach depresji.

Pepito dysząc, rzucił się na piasek, a jego ciało aż zadrżało z ekscytacji, radości, przyjemności. Borys popatrzył na Pepita i pomyślał:

– Jaki on jest dziwny, taki nieokrzesany, egocentryczny, irytująco pewny siebie, a jednoczenie tak łatwo jest go kochać. Ma powodzenie u dziewczyn, ma wielu kolegów, a w ogóle nic w tym kierunku nie robi. A ja tak się staram być użyteczny, pomocny i co? I nic? Jedyna rozrywka to ten fikus i jego liście.

Otrzepał swoje szare futerko z piasku, ciężko westchnął i sięgnął do torby po kanapkę – bo pewnie Pepito zgłodniał.

Ale Pepito już pobiegł w stronę nieziemsko zgrabnej ratowniczki, która perlistym śmiechem i falowaniem biustu reagowała na każde rzucone przez Pepita zdanie.

Borys pokręcił z rezygnacją głową i sam zabrał się za jedzenie kanapki, chociaż wcale nie był głodny. Jedzenie działało jednak na niego kojąco. Czuł, że jest bezpieczny i zaopiekowany. Kanapka była w tym momencie jedyną osłodą jego samotności na zatłoczonej, pełnej gwaru plaży.

– Yuhuuu! – zawył z euforią Pepito, rozbryzgując fale deską windsurfingową. Jego futerko było mokre od wody i wypłowiałe od słońca, a różowy język powiewał na wietrze. Pepito całym sobą chłonął otaczający go świat i rozkoszował ślizgiem po falach.

Był piękny, letni dzień, świeciło słońce i wiał przyjemny orzeźwiający wiaterek. Pepito praktycznie od przyjazdu nad morze nie wychodził z wody. Pływał wpław i na desce, pluskał się, nurkował. Patrząc na niego trudno było uwierzyć, że jest zwierzęciem lądowym.

W tym samym czasie Borys leżał na rozłożonym na plaży kocu i czytał książkę pt. „Andropauza u psów. 10 naturalnych sposobów na przejście suchą stopą przez słotną jesień życia”.

Kilka razy próbował wejść do wody, a raczej Pepito próbowało go wciągnąć, ale woda była taka… mokra, zimna. No i później to mokre futro, ten okropny zapach…

Przeciągnął się zatem leniwie na kocu, poprawił okulary słoneczne i wszedł w świat andropauzalnych zaburzeń erekcji. Westchnął ciężko na myśl o tym, że przed nim są już zaburzenia erekcji, a jeszcze nie przeżył szału namiętności. Znowu zrobiło mu się smutno i zachciało mu się płakać. Borys tęsknił bowiem za miłością. Całe swoje życie czuł się bardzo samotny, ale nigdy nie miał śmiałości w kontaktach z kobietami. Przerażały go swoją ekspansywnością, były takie pewne siebie, takie wyzwolone, a on taki nieśmiały i delikatny. Marzył o delikatnej, subtelnej istocie, która zrozumiałaby jego skomplikowaną duszę, gładziłaby go po szarym futerku, trzymałaby za łapę, a wieczorem zaparzyła ziółka. Ach to by było życie! Może przy takiej kobiecie mógłby się wreszcie zatracić w miłości? Może wreszcie poczułby potęgę namiętności?

Borys się rozmarzył, oczy zaszły mu mgłą i nie zauważył Pepita wychodzącego z wody i ciągnącego za sobą deskę z żaglem. Z rozmarzenia wyrwała go mieszanina wody i piasku, która spadła na niego i na akapit o wczesnych objawach depresji.

Pepito dysząc, rzucił się na piasek, a jego ciało aż zadrżało z ekscytacji, radości, przyjemności. Borys popatrzył na Pepita i pomyślał:

– Jaki on jest dziwny, taki nieokrzesany, egocentryczny, irytująco pewny siebie, a jednoczenie tak łatwo jest go kochać. Ma powodzenie u dziewczyn, ma wielu kolegów, a w ogóle nic w tym kierunku nie robi. A ja tak się staram być użyteczny, pomocny i co? I nic? Jedyna rozrywka to ten fikus i jego liście.

Otrzepał swoje szare futerko z piasku, ciężko westchnął i sięgnął do torby po kanapkę – bo pewnie Pepito zgłodniał.

Ale Pepito już pobiegł w stronę nieziemsko zgrabnej ratowniczki, która perlistym śmiechem i falowaniem biustu reagowała na każde rzucone przez Pepita zdanie.

Borys pokręcił z rezygnacją głową i sam zabrał się za jedzenie kanapki, chociaż wcale nie był głodny. Jedzenie działało jednak na niego kojąco. Czuł, że jest bezpieczny i zaopiekowany. Kanapka była w tym momencie jedyną osłodą jego samotności na zatłoczonej, pełnej gwaru plaży.