Pepito i Borys na basenie

Pepito bardzo, ale to bardzo lubił wodę. Lubił nie tyle pływać ile pławić się w wodzie, skakać, pluskać się, robić fikołki, zalewać sobie głowę i oczy wodą i poddawać się jej delikatnym, wszechogarniającym ruchom. Od wakacji minęły już długie miesiące, zdążył zatem zatęsknić za tym cudownym uczuciem baraszkowania w wodzie.

– Idziemy na basen! – oznajmił i zaczął pakować do swojego basenowego worka, kąpielówki, klapki, okularki i ręcznik w kratkę.

Borys sapnął i niechętnie odłożył broszurę na temat infekcji grzybiczych uszu.

Jego basenowa torba stała od dawna spakowana w kącie szafy. Był tam gumowy czepek, żeby nie zamoczyć uszu, ulubione, nieco rozciągnięte kąpielówki, klapki, które pamiętały czasy jego wczesnej młodości, okularki zasłaniające nie tylko oczy, ale i bliższe i dalsze okolice, wielki, kosmaty ręcznik oraz ogromna kosmetyczka z wacikami do uszu, sprayem do nosa, kroplami do oczu, antybakteryjnym żelem pod prysznic i przeciwłupieżowym szamponem.

Ciągle sapiąc, Borys ubrał się, nasunął wielką, wełnianą czapkę na głowę, z trudem zarzucił sobie ciężką torbę na plecy i stanął przy drzwiach, gotowy do wyjścia.

Pepito wreszcie podjął ostateczną decyzję dotyczącą wyboru butów, w których zamierza iść i ruszyli na pobliską pływalnię.

Kupili w kasie bilety i poszli do szatni się przebrać.

W szatni było pełno i gwarno. Wszędzie prężyły się bardziej lub mniej umięśnione torsy, błyskały nagie pośladki i różne gabaryty penisów.

Borys na widok nagich ciał, zawstydzony opuścił wzrok i czmychnął za parawan, by tam przebrać się w kąpielówki. Za parawanem było bardzo mało miejsca, więc ciągle obijał się o ścianę, mocował się ze swoimi spodniami, skarpetkami itd. Czuł, że pot zalewa mu oczy i już w wyobrażał sobie, jak trudno mu będzie wcisnąć gumowy czepek na spoconą głowę. Wreszcie, udało mu się założyć na siebie wszystkie pływackie akcesoria i sapiąc wyszedł zza parawanu. Przedstawiał sobą widok dosyć ciekawy, nogawki jego kąpielówek sięgały kolan, okularki zasłaniały prawie cały pyszczek, a gumowy czepek w zielone ciapki upodabniał go do zagubionego w przestworzach kosmity.

Pepito tym czasem żywo dyskutował z muskularnym terierem na temat ćwiczeń rzeźbiących pośladki. Obaj stali nadzy przed lustrem i oglądali swoje tyłki, omawiając sposób działania poszczególnych ćwiczeń.

Borys na widok ich nagich ciał, znowu opuścił wzrok i poczerwieniał. Zwykle mocno go zawstydzała taka bezpruderyjność. Sam był bardzo dyskretny i starannie chronił swoją intymność. Nigdy nie wchodził do łazienki, gdy Pepito ją zajmował i sam też mu na to nie pozwalał, co bywało trudne, dla Pepita bowiem zamknięte drzwi były zaproszeniem do tego, by je otworzyć.

Gdy wreszcie Pepito wyczerpawszy temat pośladków, założył kąpielówki, mogli razem pójść popływać.

Borys ostrożnie zanurzył nogę w basenie i pod wpływem chłodu wody, jego ciało przeszedł dreszcz.

– Chlup!!!! – to Pepito wskoczył na „bombę” do basenu, po czym wynurzył się, wyrzucając energicznie ramiona, zalewając przy tym wszystko wokół – w tym Borysa, co rozwiązało jego dylemat – czy najpierw zwilżyć pysk, czy klatkę piersiową.

Po tym przymusowym oswojeniu z wodą, Borys ostrożnie wszedł do wody i zaczął ruszać ramionami, ale jednocześnie, z całych sił starał się trzymać głowę jak najwyżej. W efekcie nie był w stanie położyć się na wodzie i zamiast płynąć przed siebie, tkwił w miejscu, wykonując wyczerpujące, choć mało efektywne ruchy.

Po chwili, kompletnie wyczerpany, zauważył, że nie oddalił się od brzegu basenu nawet o pół metra, co miało swoją dobrą stronę, bo teraz miał się czego złapać i przy czym odpocząć.

– Plusk… plusk…– Pepito właśnie minął go płynąc na plecach, machając przy tym zamaszyście ramionami.

– Jak on może tak spokojnie leżeć na wodzie? – zastanawiał się Borys. Przecież jak położę głowę, to nic nie będę widział, a jak nie będę widział, to skąd będę wiedział co się dzieje? A ja bardzo lubię wiedzieć co się wokół mnie dzieje… .

Tak…, Borys lubił wiedzieć. Lubił być przygotowany, poinformowany i mieć wszystko pod kontrolą, a leżąc na wodzie zdecydowanie niczego nie kontrolował.

Bał się, że gdy zanurzy głowę w wodzie, to albo na kogoś wpadnie, albo się nie wynurzy i się udusi, albo jego głowa okaże się tak ciężka, że pociągnie go dół, albo…. Wiele miał powodów dla których lepiej było trzymać głowę zadartą do góry – tylko jak wtedy pływać?

Tkwił zatem przy brzegu basenu i patrzył z zazdrością na Pepita, który niemalże współistniał z wodą. A to leżał na wodzie i swobodnie się na niej unosił, a to wykonując kilka zamaszystych ruchów, dynamicznie się przemieszczał, a to nurkował i znowu wypływał.

Pepito pozwalał, aby woda zalewał mu oczy, nie interesowało go bowiem to co dzieje się wokół. Pływanie sprawiało mu taką radość, że jedyne na czym był skupiony na swoim igrającym z wodą ciele.

– A co by się stało, gdybym i ja zaczął się tak bawić w wodzie? – zastanowił się Borys i od razu, skarcił się za ten pomysł.

– Bawić, bawić… a kto będzie o wszystkim pamiętać? Kto wszystkiego dopilnuje? – próbował przywołać się do porządku, ale było już za późno. Najpierw delikatne, a później coraz intensywniejsze łaskotanie w brzuszku, zaczęło zalewać całe jego ciało i nie mógł już stać nieruchomo przy brzegu basenu. Zanurkował, a ruchy jego ciała idealnie skoordynowały się z ruchami wody. Poczuł radość, swobodę i taką ulgę, że może wreszcie swoją zmęczoną głowę schować pod wodę. Jego napięte ciało zaczęło się rozluźniać. Powoli zaczął zdawać sobie sprawę, jak wiele ostatnio myślał i jak wieloma sprawami się ostatnio martwił, a teraz to wszystko było bez znaczenia. Teraz był on i woda i… przemieszczał się! Pływał tam i z powrotem i nawet nie odczuwał zmęczenia. Pływał jak natchniony, obawiając się jednocześnie, że jak wyjdzie z wody, to znowu jego głowa stanie się strasznie ciężka. Udawał zatem, że nie widzi jak Pepito woła go do jacuzzi, w której siedział już z dwiema pięknymi seterkami.

Pepito bardzo, ale to bardzo lubił wodę. Lubił nie tyle pływać ile pławić się w wodzie, skakać, pluskać się, robić fikołki, zalewać sobie głowę i oczy wodą i poddawać się jej delikatnym, wszechogarniającym ruchom. Od wakacji minęły już długie miesiące, zdążył zatem zatęsknić za tym cudownym uczuciem baraszkowania w wodzie.

– Idziemy na basen! – oznajmił i zaczął pakować do swojego basenowego worka, kąpielówki, klapki, okularki i ręcznik w kratkę.

Borys sapnął i niechętnie odłożył broszurę na temat infekcji grzybiczych uszu.

Jego basenowa torba stała od dawna spakowana w kącie szafy. Był tam gumowy czepek, żeby nie zamoczyć uszu, ulubione, nieco rozciągnięte kąpielówki, klapki, które pamiętały czasy jego wczesnej młodości, okularki zasłaniające nie tylko oczy, ale i bliższe i dalsze okolice, wielki, kosmaty ręcznik oraz ogromna kosmetyczka z wacikami do uszu, sprayem do nosa, kroplami do oczu, antybakteryjnym żelem pod prysznic i przeciwłupieżowym szamponem.

Ciągle sapiąc, Borys ubrał się, nasunął wielką, wełnianą czapkę na głowę, z trudem zarzucił sobie ciężką torbę na plecy i stanął przy drzwiach, gotowy do wyjścia.

Pepito wreszcie podjął ostateczną decyzję dotyczącą wyboru butów, w których zamierza iść i ruszyli na pobliską pływalnię.

Kupili w kasie bilety i poszli do szatni się przebrać.

W szatni było pełno i gwarno. Wszędzie prężyły się bardziej lub mniej umięśnione torsy, błyskały nagie pośladki i różne gabaryty penisów.

Borys na widok nagich ciał, zawstydzony opuścił wzrok i czmychnął za parawan, by tam przebrać się w kąpielówki. Za parawanem było bardzo mało miejsca, więc ciągle obijał się o ścianę, mocował się ze swoimi spodniami, skarpetkami itd. Czuł, że pot zalewa mu oczy i już w wyobrażał sobie, jak trudno mu będzie wcisnąć gumowy czepek na spoconą głowę. Wreszcie, udało mu się założyć na siebie wszystkie pływackie akcesoria i sapiąc wyszedł zza parawanu. Przedstawiał sobą widok dosyć ciekawy, nogawki jego kąpielówek sięgały kolan, okularki zasłaniały prawie cały pyszczek, a gumowy czepek w zielone ciapki upodabniał go do zagubionego w przestworzach kosmity.

Pepito tym czasem żywo dyskutował z muskularnym terierem na temat ćwiczeń rzeźbiących pośladki. Obaj stali nadzy przed lustrem i oglądali swoje tyłki, omawiając sposób działania poszczególnych ćwiczeń.

Borys na widok ich nagich ciał, znowu opuścił wzrok i poczerwieniał. Zwykle mocno go zawstydzała taka bezpruderyjność. Sam był bardzo dyskretny i starannie chronił swoją intymność. Nigdy nie wchodził do łazienki, gdy Pepito ją zajmował i sam też mu na to nie pozwalał, co bywało trudne, dla Pepita bowiem zamknięte drzwi były zaproszeniem do tego, by je otworzyć.

Gdy wreszcie Pepito wyczerpawszy temat pośladków, założył kąpielówki, mogli razem pójść popływać.

Borys ostrożnie zanurzył nogę w basenie i pod wpływem chłodu wody, jego ciało przeszedł dreszcz.

– Chlup!!!! – to Pepito wskoczył na „bombę” do basenu, po czym wynurzył się, wyrzucając energicznie ramiona, zalewając przy tym wszystko wokół – w tym Borysa, co rozwiązało jego dylemat – czy najpierw zwilżyć pysk, czy klatkę piersiową.

Po tym przymusowym oswojeniu z wodą, Borys ostrożnie wszedł do wody i zaczął ruszać ramionami, ale jednocześnie, z całych sił starał się trzymać głowę jak najwyżej. W efekcie nie był w stanie położyć się na wodzie i zamiast płynąć przed siebie, tkwił w miejscu, wykonując wyczerpujące, choć mało efektywne ruchy.

Po chwili, kompletnie wyczerpany, zauważył, że nie oddalił się od brzegu basenu nawet o pół metra, co miało swoją dobrą stronę, bo teraz miał się czego złapać i przy czym odpocząć.

– Plusk… plusk…– Pepito właśnie minął go płynąc na plecach, machając przy tym zamaszyście ramionami.

– Jak on może tak spokojnie leżeć na wodzie? – zastanawiał się Borys. Przecież jak położę głowę, to nic nie będę widział, a jak nie będę widział, to skąd będę wiedział co się dzieje? A ja bardzo lubię wiedzieć co się wokół mnie dzieje… .

Tak…, Borys lubił wiedzieć. Lubił być przygotowany, poinformowany i mieć wszystko pod kontrolą, a leżąc na wodzie zdecydowanie niczego nie kontrolował.

Bał się, że gdy zanurzy głowę w wodzie, to albo na kogoś wpadnie, albo się nie wynurzy i się udusi, albo jego głowa okaże się tak ciężka, że pociągnie go dół, albo…. Wiele miał powodów dla których lepiej było trzymać głowę zadartą do góry – tylko jak wtedy pływać?

Tkwił zatem przy brzegu basenu i patrzył z zazdrością na Pepita, który niemalże współistniał z wodą. A to leżał na wodzie i swobodnie się na niej unosił, a to wykonując kilka zamaszystych ruchów, dynamicznie się przemieszczał, a to nurkował i znowu wypływał.

Pepito pozwalał, aby woda zalewał mu oczy, nie interesowało go bowiem to co dzieje się wokół. Pływanie sprawiało mu taką radość, że jedyne na czym był skupiony na swoim igrającym z wodą ciele.

– A co by się stało, gdybym i ja zaczął się tak bawić w wodzie? – zastanowił się Borys i od razu, skarcił się za ten pomysł.

– Bawić, bawić… a kto będzie o wszystkim pamiętać? Kto wszystkiego dopilnuje? – próbował przywołać się do porządku, ale było już za późno. Najpierw delikatne, a później coraz intensywniejsze łaskotanie w brzuszku, zaczęło zalewać całe jego ciało i nie mógł już stać nieruchomo przy brzegu basenu. Zanurkował, a ruchy jego ciała idealnie skoordynowały się z ruchami wody. Poczuł radość, swobodę i taką ulgę, że może wreszcie swoją zmęczoną głowę schować pod wodę. Jego napięte ciało zaczęło się rozluźniać. Powoli zaczął zdawać sobie sprawę, jak wiele ostatnio myślał i jak wieloma sprawami się ostatnio martwił, a teraz to wszystko było bez znaczenia. Teraz był on i woda i… przemieszczał się! Pływał tam i z powrotem i nawet nie odczuwał zmęczenia. Pływał jak natchniony, obawiając się jednocześnie, że jak wyjdzie z wody, to znowu jego głowa stanie się strasznie ciężka. Udawał zatem, że nie widzi jak Pepito woła go do jacuzzi, w której siedział już z dwiema pięknymi seterkami.