Pepito i Borys jadą na wakacje

Musimy się gdzieś ruszyć! – krzyknął pewnego letniego, słonecznego poranka Pepito i zaczął przymierzać okulary słoneczne przed lustrem. – Już widzę te dziewczyny na promenadzie….– rozmarzył się. – No i kąpiel w morzu, tarzanie się w piasku – kontynuował, przeciągając się błogo. – No już! Borys! Pakujemy manatki i wyjeżdżamy nad morze! Borys boleśnie westchnął.

– O nie! Pakowanie, podróż, nowe miejsce! To straszne! – pomyślał, ale nic nie powiedział. Wiedział bowiem, że wszelka dyskusja z Pepitem jest bez sensu. Jakoś nie potrafił mu się oprzeć, ani przeciwstawić. Parę razy próbował z nim polemizować, ale ostatecznie i tak kończyło się tak, jak Pepito zdecydował. Wstał zatem ze swojego fotela i z opuszczoną głową skierował się w stronę szafy, żeby zacząć pakować swoje rzeczy. – Jest tyle do zabrania! Przecież może być słońce, może padać deszcz, może być zimno, albo gorąco. Jak ja to wszystko ogarnę? To mnie przerasta! – No i znowu chciało mu się płakać. Ostatnio często mu się to zdarzało. Łzy pojawiały się w jego oczach przynajmniej kilkadziesiąt razy dziennie. Czuł się wypełniony smutkiem, nostalgią i jedyne ukojenie znajdował w liczeniu listków na fikusie. A teraz miał opuścić swojego fikusa!

Z rezygnacją wyciągnął z szafy ogromną, czarną walizkę i zaczął do niej wkładać swoje rzeczy: kalosze, pelerynę, czapkę z daszkiem, czapkę bez daszka, puchową kurteczkę, kąpielówki, klapki, flanelową pidżamę, ręczniki, koszulki, sweterki, skarpetki, szaliczki itd. Itd. Walizka wypełniała się szybko, a Borys w skupieniu wkładał do niej kolejne, niezbędne rzeczy, wzdychając przy tym nieustannie i pociągając nosem.

W tym czasie Pepito nie mógł się zdecydować w których okularach słonecznych wygląda bardziej sexy. Przeczesał swoje futerko i aż warknął z zadowolenia.

– Czyż można mi się oprzeć? – zadał retoryczne pytanie. A przechodząc obok pakującego się Borysa, rzucił przez ramię: – O bierzesz tę wielką walizkę! Nie będziesz miał nic przeciwko temu, jak dorzucę ci parę swoich rzeczy, prawda? I dorzucił całą swoją kolekcję okularów słonecznych (nie mógł się zdecydować, które wybrać) oraz niezwykle gustowne kąpielówki. Następnie wrzucił buty do biegania (biegał, bo biegaczki są atrakcyjne), jedwabną koszulę (miał zamiar imprezować) oraz swoje nowe perfumy o wiele mówiącej nazwie – szał zmysłów.

Borys tym czasem, pakował apteczkę z lekarstwami – była wypchana po brzegi. Czegóż tam nie było?! Była maść na odciski i na siniaki, krople do oczu i do nosa, spray na komary i na oparzenia słoneczne, pigułki na biegunkę i na brak apetytu, plastry, bandaże, waciki, witaminy itd. Itd. Borys z trudem zamknął wielką, czarną walizkę i opadł na posłanie zupełnie wyczerpany. Nawet nie chciał myśleć o tym, że to dopiero początek.

– Musimy się gdzieś ruszyć! – krzyknął pewnego letniego, słonecznego poranka Pepito i zaczął przymierzać okulary słoneczne przed lustrem. – Już widzę te dziewczyny na promenadzie….– rozmarzył się. – No i kąpiel w morzu, tarzanie się w piasku – kontynuował, przeciągając się błogo. – No już! Borys! Pakujemy manatki i wyjeżdżamy nad morze! Borys boleśnie westchnął.

– O nie! Pakowanie, podróż, nowe miejsce! To straszne! – pomyślał, ale nic nie powiedział. Wiedział bowiem, że wszelka dyskusja z Pepitem jest bez sensu. Jakoś nie potrafił mu się oprzeć, ani przeciwstawić. Parę razy próbował z nim polemizować, ale ostatecznie i tak kończyło się tak, jak Pepito zdecydował. Wstał zatem ze swojego fotela i z opuszczoną głową skierował się w stronę szafy, żeby zacząć pakować swoje rzeczy. – Jest tyle do zabrania! Przecież może być słońce, może padać deszcz, może być zimno, albo gorąco. Jak ja to wszystko ogarnę? To mnie przerasta! – No i znowu chciało mu się płakać. Ostatnio często mu się to zdarzało. Łzy pojawiały się w jego oczach przynajmniej kilkadziesiąt razy dziennie. Czuł się wypełniony smutkiem, nostalgią i jedyne ukojenie znajdował w liczeniu listków na fikusie. A teraz miał opuścić swojego fikusa!

Z rezygnacją wyciągnął z szafy ogromną, czarną walizkę i zaczął do niej wkładać swoje rzeczy: kalosze, pelerynę, czapkę z daszkiem, czapkę bez daszka, puchową kurteczkę, kąpielówki, klapki, flanelową pidżamę, ręczniki, koszulki, sweterki, skarpetki, szaliczki itd. Itd. Walizka wypełniała się szybko, a Borys w skupieniu wkładał do niej kolejne, niezbędne rzeczy, wzdychając przy tym nieustannie i pociągając nosem.

W tym czasie Pepito nie mógł się zdecydować w których okularach słonecznych wygląda bardziej sexy. Przeczesał swoje futerko i aż warknął z zadowolenia.

– Czyż można mi się oprzeć? – zadał retoryczne pytanie. A przechodząc obok pakującego się Borysa, rzucił przez ramię: – O bierzesz tę wielką walizkę! Nie będziesz miał nic przeciwko temu, jak dorzucę ci parę swoich rzeczy, prawda? I dorzucił całą swoją kolekcję okularów słonecznych (nie mógł się zdecydować, które wybrać) oraz niezwykle gustowne kąpielówki. Następnie wrzucił buty do biegania (biegał, bo biegaczki są atrakcyjne), jedwabną koszulę (miał zamiar imprezować) oraz swoje nowe perfumy o wiele mówiącej nazwie – szał zmysłów.

Borys tym czasem, pakował apteczkę z lekarstwami – była wypchana po brzegi. Czegóż tam nie było?! Była maść na odciski i na siniaki, krople do oczu i do nosa, spray na komary i na oparzenia słoneczne, pigułki na biegunkę i na brak apetytu, plastry, bandaże, waciki, witaminy itd. Itd. Borys z trudem zamknął wielką, czarną walizkę i opadł na posłanie zupełnie wyczerpany. Nawet nie chciał myśleć o tym, że to dopiero początek.

← Poprzednia historia          Kolejna historia →